wtorek, 30 lipca 2013

Dlaczego MUA?

Make Up Artist? U licha, a kto to właściwie jest? Takie pytania zwykle padają, gdy pod pracami pojawia się taki skrót. Artysta, wizażysta, makijażysta? Właściwie możemy to nazywać jak chcemy.
Do tego zawodu jako tako nie trzeba mieć jakichś kwalifikacji, no poza wprawną ręką i chęciami. Zwykle potrzebna jest szkoła wizażu, ale jeśli ktoś nie chce tworzyć makijaży do filmów, wystarczy mu kilka kursów, szkoleń i warsztatów. Później to tylko praktyka, praktyka i jeszcze raz fantazja.

Ja nie śmiałabym się nazywać profesjonalnym wizażystą. Maluję z pasji, trochę z próżności i dlatego, że lubię. Często chodzi o pomoc przy sesji dla kogoś kogo doskonale znam od lat.  A czasami to makijaż wyjściowy, wieczorowy, ślubny…

Jestem amatorem. Po prostu, maluję dla siebie, dla innych i sprawia mi to radochę. To chyba najistotniejsze. Dlatego wstawię Wam kilka prac, które udało nam się stworzyć wspólnie z Asią. J Większość  była stworzona na potrzeby jej pracy dyplomowej o tematyce „Przestrzeń Nieśmiertelności’, która miała być wyrażona kobiecym dążeniem do zachowania młodości i urody. Reszta była ‘przy okazji’. Na część zdjęć, w tym z backstagu wciąż czekam. J
Dziękuję też modelkom. Monice i Kai. 

Teraz po prostu oglądajcie.
Miłego wieczoru!

Dusia








fot. Joanna Surma


czwartek, 25 lipca 2013

Panowie od zadań specjalnych. Pharmaceris seria A.

Mam się witać? A przywitam się! Cześć, kochani! Dla wszystkich, którzy wierzyli, że wrócę.
Ciężki rok poszedł w niepamięć i mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że chyba i moja skóra przez ten rok osiągnęła wiele. Zmieniło się wszystko, szczególnie w mojej pielęgnacji. Teraz na mojej półce z kosmetykami pielęgnacyjnymi do twarzy stoją głównie kremy z dziedziny tych aptecznych. Właściwie dzięki nowej pracy udało mi się poznać całe zastępy produktów z różnych półek i mam zamiar się tym podzielić. Ale najpierw od dwóch panach, którzy podbili moje serce już wiele miesięcy temu.
Panowie Lekki i Lipidowy sprawili, że moja skóra nareszcie przestała stroić fochy.
Profil mojej cery: Sucha, a momentami nawet bardzo sucha, ze szczególnym zaznaczeniem strefy policzków i okolic oczu. Skłonność do powstawania prosaków i grudek alergicznych. Na policzkach dobrze widoczne naczynka, a skóra często się czerwieni pod wypływem bodźców mechanicznych. Stwierdzenie, że jest idealna po prostu odbiega od prawdy.
Potrzebowałyśmy porządnego nawilżenia i ukojenia.  Ale dokładniej o kim mowa?



Zacznę od kremu który stosowałam na dzień i jest moim numerem jeden. Lekki krem głęboko nawilżający z SPF20.  Jak mówi producent to krem do codziennej pielęgnacji skóry nadwrażliwej, podatnej na alergię, z tendencją do odwodnienia i przesuszenia.
Opis producenta: Krem długotrwale nawilża, wygładza oraz przywraca skórze miękkość i elastyczność. Wyselekcjonowane substancje nawilżająco-odżywcze (zielona alga, Glucam®, ekstrakt z trawy azjatyckiej, wosk z oliwek) wzmacniają płaszcz hydrolipidowy skóry. Skutecznie chronią przed odwodnieniem oraz przesuszeniem naskórka w wyniku działania niekorzystnych czynników zewnętrznych. Zawarte filtry UV chronią skórę przed fotostarzeniem. Zaawansowane naukowo, innowacyjne formuły Immuno - Prebiotic oraz Leukine - Barrier ukierunkowane są na regulację systemu immunologicznego skóry i łagodzenie podrażnień. Stymulują wzrost ochronnej, fizjologicznej mikroflory naskórka, zmniejszając nadwrażliwość skóry. Aktywnie zapobiegają podrażnieniom, zaczerwienieniom, świądowi oraz pieczeniu, wpływając na zdrowy wygląd i stan skóry.



Moja opinia: Krem jest lekki i to zupełna prawda. Czasami wydawał się nawet ‘za lekki’ miałam wrażenia, że moja skóra go wpijała z prędkością światła. Ale nie pozostawiał jej ani ściągniętej ani zbyt lepkiej. Nadaje się pod makijaż. Nie zostawia tłustego filmu ani nie powoduje ważenia się podkładu na nim, mimo tego że ma w składnie wosk z oliwek.
Najważniejszą rzeczą było to, że udało mu się uspokoić moją skórę na tyle, że naczynka przestały być prawie widoczne, a drobne grudki na czole zniknęły.
Jest wydajny, bo wystarczył mi na prawie 2 miesiące stosowania, na higieniczną i ekonomiczną pompkę i jest bezzapachowy.



 Tym wszystkim wygrywa z innymi markami. Często kosmetyki apteczne teoretycznie ‘bezzapachowe’ po prostu śmierdzą. Tutaj zapach jest neutralny i prawie niewyczuwalny.
Jedynym minusem jest fakt, że nie sprawdzi się w okresie później jesieni kiedy skóra jest szczególnie narażona na podrażnienia związane z zimnym i wilgotnym wiatrem.


I czas na jego brata, którego stosowałam na noc, czyli Lipo-Sensilium Multilipidowy krem odżywczy do twarzy.
Opis producenta: Delikatny krem lipidowy doskonale odżywia, uelastycznia i natłuszcza skórę. Zapewnia doskonałe nawilżenie dzięki zawartości wosków roślinnych, które chronią przed utratą wody. Skóra staje się gładka i miękka dzięki glicerynie i hialuronianowi sodu. Krem zapobiega podrażnieniom i łagodzi zaczerwienienia dzięki D - pantenolowi, który koi i pomaga w regeneracji naskórka.



To nie pierwsza buteleczka tego kremu u mnie. Wcześniej stosowałam go głównie zimą i świetnie się sprawdzał. Tym razem, wiosną, miał funkcję kremu na noc, odżywczego i bardziej regenerującego. Zostawia na skórze cienką warstewkę ochronną, pewnie stworzoną z lipidów właśnie. Moja skóra często tego potrzebowała, czegoś tłustszego co zapobiegałoby transepidermalnej ucieczce wody.
Pachnie równie neutralnie, a jego konsystencja już przy pierwszym kontakcie wydaje się ‘bogatsza’. Jedynym minusem jaki mogę mu przypisać jest fakt, że przez pierwszych kilka minut po nałożeniu czuję jakby na mojej skórze położono nie krem a wosk, jest dziwnie… napięta, ale zaraz to uczucie znika.
Polecałabym go skórom bardzo suchym.

Opowiedzcie mi proszę o swoich ulubionych kremach na dzień. Teraz mam zamiar spróbować któregoś z serii do skóry naczyniowej.

Przesyłam całusy

Dusia
- See more at: http://blogujteraz.blogspot.com/2013/02/jak-wstawic-wysuwany-like-box.html#sthash.ZurATCOE.dpuf