niedziela, 23 grudnia 2012

Wesołych Świąt!

Wszyscy gdzieś biegną, pędzą, śpieszą się, a ja zatrzymuję się by życzyć Wam, moi drodzy czytelnicy, Wesołych Świąt! Niech będą niesamowite, pełne radości, miłości i innego ciepła, tego z życzliwością! 
Życzę Wam by każda napotkana w życiu osoba była przyjacielem, a świat nabierał barw dzięki ludziom i dla nich! 
Jeszcze raz wszystkiego najcieplejszego, najwspanialszego, najsłodszego!

Upiekłam dla Was czekoladowe muffiny! Częstujcie się. :)


Gdyby ktoś chciał przepis niech pisze. :)



I dziękuję Wam bardzo za każde miłe słowo pod poprzednią notką! :) Takiej życzliwości potrzeba nam na co dzień. 

wtorek, 18 grudnia 2012

Dramat w pięciu aktach z kwasem hialuronowym w roli głównej.


Zrobiłyście kiedyś coś z czystej ciekawości?  Straszną głupotę, która przyniosła trochę nieprzewidzianych konsekwencji? Ja przyznaję się bez bicia! Będąc na szkoleniu sama zgłosiłam się na ochotnika, kiedy pani chciała pokazać wypełnianie ust kwasem hialuronowym. Całe szczęście, że był to kwas zaledwie 3.5% i kosmetyczny (nieusieciowany)! Więc konsekwencje miały trwać do miesiąca.

Jeśli macie słabe nerwy, nie czytajcie dalej.

Jestem 3 tygodnie po zabiegu, a usta dochodziły do siebie przez 5 dni. Nie wiem jak wygląda to w przypadku kwasu usieciowanego, ale chyba podobnie.

Pierwsze wrażenie? Boli! I to jak cholera, ale krótko.

Czas trwania:  Cały zabieg wraz ze znieczulenie trwa może 20 minut. 15 minut znieczulenie, 5 minut wstrzykiwanie.  Najpierw usta smaruje się maścią z lidokainą (Emla lub inna) w celu miejscowego znieczulenia, później dokładnie się je dezynfekuje i przystępuje się do właściwej części zabiegu.

Tuż po. Tuż po zabiegu usta wciąż są zdrętwiałe, obolałe i zapuchnięte. Ale to dopiero początek zabawy. Usta puchną nawet do 4h po zabiegu. Miałam wrażenie, że wyglądam jak rybka, w dodatku śliniąca się rybka. Pojawiają się pierwsze zasinienia.
Uwaga drastyczne zdjęcia! Moje usta 3h po zabiegu. Zdjęcie trochę niewyraźne. 



Po ok. 6 godzinach opuchlizna zaczyna maleć, ale utrzymała się do następnego dnia. Krwiaki dopiero zaczynają swoją ekspansję i się ujawniają. Zdradzę wam sekret, że im więcej sińców, tym efekt trwalszy.
Przez kolejne kilka dni usta są nadwrażliwe, bolesne, mocno pękają i trzeba często je nawilżać. Jeśli chcemy szybszego wchłonięcia się krwiaków można w aptece zapytać o maść na siniaki. Ja stosowałam maść z wit. A żeby skóra mogła się zregenerować.



Więcej zdjęć poniżej. J








Warto? Zalecałabym takie zabiegi osobom z ustami skrajnie wąskimi, w niewielkiej ilości i z mocnymi nerwami. Przez 2-3 dni trzeba odpuścić sobie wychodzenie do pracy, szczególnie jeśli ktoś ma na co dzień do czynienia z ludźmi. Moi klienci pytali czy miałam jakiś wypadek!

Co sądzicie o takich zabiegach? Skorzystałyście z nich kiedyś? 

czwartek, 13 grudnia 2012

Ktoś potrzebuje pomocy.

Pierwszy raz robię coś takiego na blogu. I może to wyjaśni po części powód mojego zniknięcia z życia blogowego. Ale są rzeczy, które poruszają ludzkie serca i sprawiają, że pomagamy innym bezinteresownie.

Gdzieś na południu Polski mieszkają niedaleko siebie dwie dziewczyny. Jedna sześcioletnia, druga nieco starsza, bo ma już dwadzieścia dwa lata, wiele je różni, łączy jedno. WALKA. O każdy dzień, o każdy włos, o życie, o marzenia. Walka z nowotworem.
Jedna z nich jest moją siostrą, a druga to Klaudia Pająk, właściwie moja sąsiadka, mała baletnica, której marzenia zniszczył złośliwy nowotwór, który zajął jej kości. Przeszła całe możliwe leczenie w Polsce, które daje tylko 30% szans na to, że choroba nie powróci. Jej nadzieją jest leczenie w klinice w Niemczech, które kosztuje 120 tys. euro. Pierwsza zaliczka musi być wpłacona już 27 grudnia. I nie ma co owijać w bawełnę, potrzebne są pieniądze, dużo pieniędzy, ale każda złotówka się liczy. Tutaj jest strona poświęcona Klaudii z dokładnym opisem przebiegu jej choroby.


Jestem boleśnie świadoma tego jak bardzo czeka się na cuda w takich przypadkach. Trzeba im dać szansę zadziałania. Dlatego przyłączam się do prośby rodziny o wszelką pomoc duchową i materialną. Tylko razem możemy zwyciężyć.

Podaję dane do konta, które utworzyła Fundacja Iskierka:
Fundacja „Iskierka” na rzecz dzieci z chorobą nowotworową
00-838 Warszawa, ul. Prosta 51
ING Bank Śląski nr konta :
30 1050 1588 1000 0023 0342 1412
Na hasło „KLAUDIA PAJĄK”


sobota, 22 września 2012

Lushowe rarytasy- denko zbiorcze


Już dobre kilka miesięcy temu dostałam do przetestowania kilka produktów Lush. Był to okres kiedy te produkty były hitem i pojawiały się regularnie na blogach. Dostałam wtedy maseczkę Catastrophe cosmetic, mydełko Honey I washed the kids, szampon w kostce Karma Komba i kulę do kąpieli Dorothy. Mogę uczciwie powiedzieć, że kosmetyki zużyłam, zdenkowałam do cna.



Maseczka poszła w trymiga, bo zrobiłyśmy sobie z siostrami małe home spa i wszystkie siedziałyśmy z ową maseczkę na buźkach. Maseczka wystarczyła nam na dość dużo zabiegów, bo później jeszcze nie raz, któraś sięgała po nią. Podejrzewam, że to 75g wystarczyło nam spokojnie na osiem użyć.

źródło                               

Maseczka zasycha na buzi dość szybko, ma przyjemny zapach, a szczególnie podobają mi się w niej kawałki jagód. Wygląda trochę jak błotko, albo algi, dzięki zawartej w niej glince, ma szary kolor. Po zmyciu buzia jest dość… napięta. To dlatego, pewnie, że przeznaczona jest głównie dla skór mieszanych i tłustych, a ja jestem typowym sucharkiem. Moje siostry tego napięcia nie zauważyły. Skóra po niej była ładnie rozjaśniona, pory się pozwężały, a mój nosek nawet trochę się oczyścił z tych kilku płytkich zaskórników, które posiadam.
Sądzę, że jeśli miałabym kolejnym razem kupić maseczkę z Lusha to pewnie wybiorę coś bardziej odżywczego i nawilżającego.

Mydełko Honey I washed the kids. Co mogę o nim powiedzieć? Naprawdę super wydaje, pachniało obłędnie. Używałam go głównie do mycia rąk, bo nie przesuszało mojej skóry, a przy okazji zapach zostawał na nich dość długo. Gdyby stworzyli żel pod prysznic o tym zapachu byłabym kupiona po wsze czasy, bo mydeł w kostce nie lubię!



Szampon Karma Komba. Dla mnie strzał w dziesiątkę. Szampon dla włosów, które ciężko rozczesać, kręconych, falowanych. Posiada olejki eteryczne z lawendy, paczuli i pomarańczy. Włosy po nim są świetnie oczyszczone, a skóra mojej głowy nareszcie przestała się być podrażniona. Uspokoił ją i wyciszył co skutkowało zmniejszeniem wydzielania sebum. Włosy były po nim wyjątkowo lśniące i miękkie. Zdecydowany faworyt.



Dla mnie ma jeszcze jeden duży plus: małą masę i objętość w stosunku do wydajności. Sprawdził się idealnie przy moim podróżniczym trybie życia. Małe pudełeczko nie waży prawie nic, a myłam nim włosy prawie dwa miesiące!

Moje zdanie na temat kosmetyków Lush jest jedno: żałuję, że nie ma ich jeszcze w Polsce. Bardzo się z nimi polubiłam, szampon wprost pokochałam. Zaskakują swoją formą, kolorami i zastosowaniem naturalnych składników. Prawie każdy z kosmetyków ma krótką datę ważności, a większość z nich należy przechowywać w lodówce, ze względu na brak konserwantów i innych ulepszaczy. Jednak wcale nie uważam, że są mi niezbędne i że nie mamy swoich sklepów,w których nie można by było dostać równie dobrych naturalnych kosmetyków. Warto szukać!

Czekam więc na Lusha w Polsce. Mam nadzieję, że sklepy będą nie tylko w Warszawie.

Macie, lubicie kosmetyki Lusha?

Miłego weekendu! 

wtorek, 18 września 2012

Pachnąca sprawa


Przełom lato/zima jest nie tylko okresem zmiany garderoby, przeziębień i jesiennej depresji, ale też zmiany naszych „dodatków” takich jak perfumy czy kolory lakiery do paznokci. Zazwyczaj jasne i jaskrawe barwy, zastępujemy pomarańczami, zieleniami, odcieniami szarości, srebra i złota. W zapachach stawiamy na nuty cięższe i słodsze. Nie będę was oszukiwać. Znawcą nie jestem. Chciałam jednak pokazać wam mój ulubiony zestaw letnio- zimowy, a także co nieco z mojej zapachowej chciej listy.



Zapachem, który towarzyszył mi całe lato był Gucci Rush 2. Szczególnie lubię zapachy kwiatowe, raczej słodkie, w lecie świeższe, zimą pudrowe.


Gucci Rush 2 to zapach typowo kwiatowy ze słodkimi nurtami owoców. Kiedy pierwszy raz go wącham wyczuwam w nim nuty konwalii, po kilku minutach czaruje zapachem róży i frezji, a to co kocham w nim najbardziej przychodzi dopiero kiedy zapach połączy się ze skórą, mianowicie porzeczkę.
Buteleczkę ma dużą, prostą, bo w kształcie prostokąta, a jej kolor kojarzy mi się z szalonymi letnimi nocami. To zapach młodości i radości. Jest połączeniem słodyczy i piżma.
To delikatniejsza wersja zapachu, który używałam kiedyś, czyli też Gucci Envy me, który był dużo bardziej charakterystyczny i niesamowicie energetyzujący.

Natomiast zapachem, który teraz wkracza do moich codziennych przyzwyczajeń jest Hugo Boss Intense.  Ten zapach należy raczej do rodzaju tych korzennych i słodkich. Kojarzy mi się z ciasteczkami cynamonowymi, chociaż z cynamonu nie ma w sobie nic. Dominują w nim nuty drewna sandałowego, jaśmin i paczula. Nadaje się na dzień i wieczór, nie jest zbyt ciężki, ani męczący.



Rzadziej i raczej okazyjnie sięgam po Hypnose od Lancome, które dostałam od przyjaciółki już dobre kilka lat temu. Jest to zapach równie ciepły, kwiatowo- orientalny, intensywny. Idealny na wieczór.
Perfumy często mi się nudzą. Przechodziłam już m.in. przez takie zapachy jak Parfum D&G, I love love Moschino, czy Hallie by Hallie Berry .

 Do zapachów, które mi się marzą już od jakiegoś czasu należą Chloe i jej klasyczna wersja, a z lżejszych Kelly Caleche Hermesa. Zapowiada się na to, że chyba jedna z pozycji na mojej chciej liście zostanie skreślona i wejdzie do moich stałych zbiorów.



Jakich zapachów Wy używacie? Macie swoje ukochane z którymi się nie rozstajecie czy wciąż szukacie ideału? Też potrafią się Wam znudzić perfumy?

*Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony douglas.pl

Ogłoszenia parafialne!
Nie było mnie zupełnie z powodów niezależnych i całkiem ważnych. Nie będę się rozmieniać na drobne, ale spowodowane było to sprawami rodzinnymi. Należy Wam się jedno słowo: przepraszam. Postaram się już nie znikać.  

piątek, 17 sierpnia 2012

Wszystkiego najlepszego Marysiu!

Wszystkiego najsłodszego, 
wszystkiego najwspanialszego, 
wszystkiego magicznego,
wszystkiego kolorowego! 



Dołącza się do życzeń Dusiołek. Piosenka dla Ciebie na dobry dzień.

P.S. Podziękuj swojemu lubemu. :)

środa, 18 lipca 2012

Co z tymi ustami?


Znów mi ten spektakularny powrót nie wyszedł, bo jak coś nawala to na całej linii. Jak już znalazłam czas, pomiędzy szukaniem pracy (Urzędy Pracy mają bezlitosne godziny otwarcia), jeżdżeniem z papierami pomiędzy Nysą, a Katowicami (idę na magisterkę!), a spędzaniem czasu z dawno niewidzianymi znajomymi, to okazało się, że nawalił mi aparat. I teraz trzeba skorzystać z zapasów zdjęć zrobionych „kiedyś” i pomyśleć nad kupnem nowego.
Jednak dość tych tłumaczeń. Dzisiaj natchnęło mnie na post nietuzinkowy. Bo rozmawiamy o włosach, skórach, zmarszczkach i innych takich. A co z ustami? Czy trochę nie zaniedbujemy ich w codziennej pielęgnacji?

Usta niedoskonałe, zęby bez komentarza. :P

Może najpierw trochę o samej skórze warg.
Jest bardzo cienka i delikatna, dominuje w niej warstwa rogowa, co sprawia, że łatwo o jej uszkodzenie. Ułatwione jest także wnikanie bakterii na granicy z błoną śluzową ust, które pomimo lekko zasadowego odczynu śliny (7,2-7,5 pH) pchają się do naszego organizmu. Skóra warg nie posiada także melaniny (barwnika), która ma zadanie chronić ją przed poparzeniem przez promienie słoneczne. Dlaczego często jest wysuszona? Ponieważ nie posiada gruczołów łojowych i potowych, które to wytwarzają dla skóry ochronny płaszcz hydro-lipidowy.

Jak o nie dbać?
Przyda się kilka trików. Co zrobić kiedy masz wyjście, najchętniej nałożyłabyś kremową, matową pomadkę, która uwidoczni nawet najmniejszą suchą skórkę, a usta pozostawiają wiele do życzenia?

Peeling w dłoń!
Wcale nie musi to być specjalny preparat peelingujący do ust. Wystarczy taki domowej roboty peeling składający się z łyżeczki cukru i odrobiny oliwy z oliwek. Można też użyć miodu, który jest wielofunkcyjny, bo ten który dość szybko cukrzeje (polecam rzepakowy!) można użyć jako peeling, a także maseczkę. Prostym sposobem jest też użycie miękkiej szczoteczki do zębów i masowanie przez chwilę warg. Po takim zabiegu konieczne jest nałożenie jakiegoś odżywczego masełka/pomadki.

Co zrobić gdy skóra warg jest mocno popękana i bolesna?
Często przyczyną takiego stanu jest niedobór witamin. Bolesne kąciki, czy pękanie warg aż do krwi powoduje najczęściej niedobór witamin A, E i tych z grupy B. Najlepszym sposobem i jednocześnie bardzo tanim jest zastosowanie maści z witaminą A z dodatkiem wyciśniętej kapsułki „A+E”, które kupicie w aptece za kilka złociszy.
Co jeśli poprzedni sposób nie będzie do końca skuteczny? Za gojenie się ran i zapobieganie stanów zapalnych błon śluzowych odpowiedzialne są witaminy z grupy B, a w największym stopniu witamina B6. Kiedy męczą was bolesne kąciki, najlepiej wziąć dawkę uderzeniową kompleksu witamin B, czyli 5 tabletek rano przez dwa dni (dodatkowo bardzo dobrze radzą sobie z brakiem odporności). Trzeciego dnia problem powinien zniknąć.

Opryszczka?
Podobno nie ma skutecznych sposobów, bo wirus chowający się w naszym układzie nerwowym atakuje zawsze kiedy spada nam odporność. Jednak jest kilka metod, którymi można „zabić go” w zarodku. Właściwie trzeba umieć wyczuć moment nim pęcherzyki wyjdą na skórę. Tu możemy zaradzić metodami typowo gabinetowymi, czyli prądami d’arsonwala (taki szklany grzybek, który śmiesznie bzyczy i strasznie śmierdzi ozonem) i krótkim strzałem z IPL.  Jeśli więc będąc akurat w gabinecie poczujecie, że coś zaczyna się dziać na waszych ustach poproście o 3 minutki z d’arsonwalem.
Jednak jeśli już opryszczka wyjdzie na wierzch i zacznie się sączyć dobrym sposobem na szybsze gojenie i zapobieganie zakażeniu bakteryjnemu jest zastosowanie olejku z drzewa herbacianego, który zabije bakterie i przyspieszy gojenie.

W pielęgnacji ust nie możemy także zapomnieć o ochronie przeciwsłonecznej. Pomadki z filtrem to jest to!


Jak Wy pielęgnujecie swoje usta? Znacie jakieś sprawdzone, domowe sposoby na piękne usta niczym u Angeliny Jolie?



poniedziałek, 2 lipca 2012

Po co człowiekowi studia?


Nie lubię być sentymentalna, chociaż od święta mi się zdarza. Kończąc pewien etap w życiu nie można tak po prostu iść dalej bez patrzenia za siebie, więc dzisiaj musicie mi wybaczyć sentymenty i łzawy ton.

fot. T. Żarnowiec (Sorry New York, I love Nysa)

Koniec studiów. Ale co właściwie wyniosłam z nich przez te 3 lata? Czy kosmetologia jest kierunkiem wartym uwagi? Pytacie, więc odpowiadam.

Kierunek z dziedziny wciąż rozwijających się. Z cała pewnością dla pasjonatów i nie dla każdego. Przez pierwsze dwa lata byłam zawalona nauką takich przedmiotów jak biologia, chemia kosmetyczna, histologia, farmakologia, anatomia, receptura kosmetyków, czy szczególnie nielubiana przeze mnie dietetyka. Jednak wszystko da się zrobić!

Dementuje plotki, kosmetologia to nie studia o malowaniu paznokci!  J

Częste pytanie: czy trzeba mieć szczególne umiejętności artystyczne? Jestem najlepszym tego przykładem, że nie trzeba ich posiadać. Nie umiem rysować, malować, ani nawet rzeźbić, a mój pierwszy mani wyglądał jakby malowała go moja kilkuletnia kuzynka, a nie kosmetolog.

Wszystko to kwestia wprawy.

Teraz nie jest źle, ale nie czuję się we wzorkach i innych takich. Zdecydowanie bardziej wolę robić pedicure czy zabiegi na twarz i ciało. Jednak przede wszystkim satysfakcję czuję, gdy mogę sobie pogadać i doradzić. Ponoć wychodzi wtedy moje chwalipięctwo, ale lubię mówić dużo.
Jednak nie o malowaniu paznokci miał być post. Czego przede wszystkim nauczyły mnie te studia oprócz wykonywania zabiegów? Podejścia do człowieka i ludzkiego ciała.
 Bo każde ciało jest piękne, trzeba tylko przekonać do tego jego posiadaczkę.



Ludzie nie przychodzą do nas (kosmetologów) po to aby tylko poleżeć przez godzinę na fotelu. Przychodzą po dotyk (jakkolwiek to brzmi), po troskę, aby poczuć że ich ciała stają się piękne. Dlatego podstawą jest ROZMOWA o tym czego klientka oczekuje od nas, co ją martwi, co chciałaby zmienić.
Bo wszystkie jesteśmy piękne na swój sposób!
Profesjonalizm polega na całkowitej akceptacji ludzkiego ciała, braku skrępowania nawet przy wykonywaniu tych zabiegów wchodzących w sferę intymną (brasiliana) i robieniu tego wszystkiego z uśmiechem na ustach.
To wymagający zawód, bo problemy życiowe muszą pozostać za drzwiami gabinetu. Jesteśmy po trochu psycholożkami, przyjaciółkami i przede wszystkim specjalistami.
Czego jeszcze nauczyłam się podczas tych 3 lat? Wytrwałości. Czasami było ciężko, ale teraz wiem, że każda przeszkoda czegoś nas uczy.

Teraz chciałabym zapytać Was, o to czy chcecie serię postów o tym czego z punktu widzenia praktycznego nauczyła mnie kosmetologia? 

środa, 27 czerwca 2012

Obroniony człowiek, szczęśliwy człowiek!

A jednak!
Tak, będę się chwalić i to zupełnie bezczelnie. Wczoraj w godzinach porannych obroniłam się i teraz piszę do Was jako licencjonowany kosmetolog. :)
Mam licencję na zabijanie, w dodatku robię to na piątkę!
Nie żeby coś, ale...


Dopiero dzisiaj schodzą ze mnie nerwy i głowa po prostu mi pęka, ale zdecydowanie było warto.
Więc teraz oficjalnie mogę powrócić do blogsfery. No dobra, jeszcze muszę tylko ze trzy razy wytrzeźwieć (ktoś ma ochotę się przyłączyć?).
Coś mnie pominęło? 

poniedziałek, 7 maja 2012

O wiesiołku słów kilka. Kosmetyki Oeparol.


Z tym postem postanowiłam trochę poczekać, aż bum na blogach trochę ucichł. Ale nie pozostawię tych kosmetyków z całą pewnością bez komentarza. Dostałam od marki Oeparol do testowania dwa kosmetyki. Regenerujący krem pod oczy i krem do rąk.

Z tą firmą spotkałam się nie pierwszy raz, bo od jakiegoś czasu przyjmuje suplement diety z olejem z wiesiołka właśnie- Oeparol Femina. Zawierający kwasy omega 3 i 6.   Moja skóra po nim nabrała niezwykłej miękkości, a włosy są zdrowsze.
Jednak to o kosmetykach miało być. Na pierwszy ogień idzie krem regenerujący, na który straszliwie się uparłam. Czekałam nawet tydzień dłużej na paczuszkę z racji tego. I się doczekałam. Mam za sobą kilka tygodni testowania.



Skóra wokół moich oczu ma skłonność do przesuszania się, tworzą się prosaki, jest cienka i delikatna. Przez to wszystko bardzo łatwo można było zobaczyć na niej zacienienia spowodowane nieregularnym snem, stresem i raczej mało zdrowym odżywianiem. Potrzebowałam porządnej dawki regeneracji.

Czy krem spełnił moje wymagania?
-Skóra zdecydowanie ma lepsza kondycję,
-Staje się wygładzona i miękka
- Zaraz po aplikacji nieco się świeci, bo krem potrzebuje chwili na wchłonięcie się, ale daje radę pod korektorem.
- Nie roluje się ani innych kosmetyków
- Nawilża
- Jest prawie bezzapachowy, a to plus
- Konsystencja jest raczej tłustawa i zwarta
- Niestety nie zmniejszył moich cieni pod oczami
- Nie ma co marzyć żeby zminimalizował moje drobne zmarszczki w tych okolicach
Ocena 7/10


Krem do rąk.
Pierwsze wrażenie? Śmierdziuch. Sądziłam, że nie będę w stanie dać rady się nim smarować bez przymusu. Spróbowałam raz, drugi, trzeci i jakoś poszło. Można się przyzwyczaić do zapachu. Jak dla mnie to zapach właśnie takiego oleju tłoczonego na zimno. Kojarzy mi się nieco z zapachem rzepaku.



Moje uwagi:
- dość długo się wchłania i pozostawia na dłoniach jakby film ochronny, co nie każdy lubi
- fajnie nawilża
- pozostawia skórę  miękką
- dobrze się rozprowadza i ma lekką konsystencję
- zapach powala, ale nie tak jak powinien
- mam wrażenie, że lepiej sprawdziłby się zimą
- ogólnie nie polubiłam go szczególnie, ale to całkiem subiektywne odczucia



Ocena: 3/10

Znacie kosmetyki marki Oeparol? Lubicie? No i nadal jestem w trakcie poszukiwania kremu pod oczy na lato. Jakieś podpowiedzi?

P.S. Jacyś chętni na tasiemca o zastosowaniu mocznika w kosmetykach?

niedziela, 29 kwietnia 2012

TAG- 11 pytań do... Dusiołkowej!


Dzisiaj z racji pogody wybywam zaraz na spacer, ale szybciutko dzielę się z Wami TAGowymi pytaniami. Miły, przyjemny i lekki TAG trafił do mnie od Aliss, dzięki Kocie. J



Krótko o zasadach:
1. Po przeczytaniu 11 pytań zadanych przez Tagera ,odpowiadamy na wszystkie na swoim blogu.
2.Następnie wybierasz 11 osób,które tagujesz i zamieszczasz linki do nich.
3. Tworzysz 11 nowych pytań, na które będą musiały odpowiedzieć osoby otagowane.
4.Powiadom osoby przez ciebie wybrane ze zostały otagowane.
5. Daj taga osobom , które jeszcze go nie miały.


O co mnie Aliss zapytała?
1. Kiedy mniej więcej zaczęłaś się malować?
W liceum dopiero. Bardzo długo nie potrzebowała nic więcej niż tylko lekki krem tonujący i tusz do rzęs. Dopiero na studiach przeszłam straszliwą metamorfozę w kosmetykomaniaka.
2.  Jakie kolory przeważają w Twoim zbiorze cieni do powiek?
Rozpiętość i różnorodność kolorów jest duża, ale głównie są to róże i fiolety, których sama chętnie używam do makijażu dziennego. Wszystko przez moje zielone oczy.
3. Jaki zabieg (domowy/profesjonalny) sprawia, że czujesz się dopieszczona i odprężona? :)
Zdecydowanie PEDICURE. Kiedy moje stopy są zadbane i gładkie świat od razu wydaje mi się lepszy. Ogólnie jestem przewrażliwiona na punkcie swoich stóp i mało kto ma prawo ich dotykać.
4. Czy jesteś systematyczna w peelingowaniu/ maseczkowaniu swojego ciała/twarzy?
Moje studia wymuszają na mnie systematyczność. Mikrodermabrazja raz na pół roku, zabiegi na ciało raz w miesiącu, masaż enodermiczny, a może oczyszczanie? Uwierzcie, że nadmiar też może zaszkodzić.
5. Jaki kosmetyk (kolorówka/pielęgnacja) był Twoim największym rozczarowaniem EVER?
Długo myślałam nad tym pytaniem, ale chyba wszelkie produkty do włosów. Nawet te z wyższych półek, każdy z osobna i wszystkie razem mnie rozczarowywały. Pozostawała mi tylko alergiczna, przesuszona skóra głowy, włosy w gorszym stanie niż przed jakąkolwiek kuracją i rozpacz.
6. Gdybyś mogła wejść do Sephory/Douglasa itp. i wybrać sobie jedne, jedyne perfumy, które dostaniesz za darmo, na jaki zapach byś się zdecydowała i dlaczego? :)
Hermes Kelly Caleche! Zakochałam się w tym zapachu już wieki temu, ale jest strasznie słabo dostępny. To mój zapach idealny, kojarzący się z latem, słońcem, gorącym piaskiem i słodkimi chwilami spędzonymi z przyjaciółką.
7. Jesteś bardziej rannym ptaszkiem czy nocnym markiem? :)
Nocnym markiem! Przenigdy z własnej woli nie wstanę przed 9.
8. Patrząc w wstecz- czy kojarzysz najbardziej obciachowy strój w jaki się ubrałaś? ;) Świadomie oczywiście.
Śmieję się na samo wspomnienie. O tak. Potargane jeansy z naszywkami ukochanych zespołów muzycznych, pocięte żyletką,  sukienka w kwiatki i pomarańczowe trampki. Mój strój na pierwszy dzień wiosny.
9. Pończochy samonośne czy doczepiane do pasa? :)
Doczepiane do pasa. Lubię takie drobiazgi.
10. Jakie jest Twoje wymarzone miejsce na spędzenie 2 tygodniowego urlopu? :)
Aktualnie? Jestem tak zmęczona, że potrzebuję po prostu ekskluzywnego hotelu, z drinkami przy plaży, pysznym jedzeniem i leżaka w cieniu jakiegoś drzewka. Jeśli te warunki zostaną spełnione miejsce jest mi zupełnie obojętne.
11. Na co nie jest Ci żal wydawać ostatniego grosza? z kosmetyków (kolorówka/pielęgnacja) oczywiście.. :)
Lakiery do paznokci, zawsze znajdę sobie jakąś wspaniałą wymówkę i muszę je mieć. :D

Moje pytania:
1. Kosmetyk, który jest dla Ciebie odkryciem roku/ dekady/ stulecia?
2. Część ciała z której jesteś najbardziej dumna/podoba Ci się?
3. Gdybyś miała taką możliwość czy zdecydowałabyś się na laserową depilację okolic bikini?
4. Na jaki zabieg gabinetowy skusiłabyś się mając nieograniczone możliwości finansowe?
5. Poprawiłabyś sobie operacyjnie jakąś część ciała?
6. Książka, którą aktualnie czytasz lub masz zamiar przeczytać?
7. Lubisz zimę?
8. Miejsce na świecie, które MUSISZ zobaczyć na własne oczy?
9. Botoks- tak czy nie?
10. Ulubiona marka kosmetyczna i za co ją lubisz?
11. Czy używasz kosmetyków naturalnych i czy ważniejszy jest dla Ciebie skład kosmetyku czy efekt jaki daje?

TAGuję:

Nie będzie 11, żeby każdy miał jeszcze kogo oznaczyć. Jeśli tylko dziewczyny macie czas i ochotę to zapraszam! 

sobota, 21 kwietnia 2012

Mój różowy ukochany, czyli Peach Melba by Natural Collection.


Wiosna zaszumiała mi w głowie, ale jestem. Doba powinna trwać co najmniej 28h! Sama siebie nie lubię za takie długie przerwy, ale słowo potrwa to jeszcze tylko… góra dwa miesiące! A później będzie już z górki.

Dzisiaj, żeby nie zanudzać przedstawię Wam kogoś, kto dołączył do chlubnego miana moich ulubieńców jakieś 2 miesiące temu. A oto i On. Róż, blusher, zwijcie go jak chcecie.



Bez różu na pliczkach czuję się trochę nago, więc nawet kiedy mam dni paszteta(zwrot zapożyczony od Mallenka) muszę się nim maźnąć. Od razu poprawia mi humor.

Kocham go i wielbię, nie ukrywam tego. Idealnie dopasowuje się do mojej bladej skóry, nie podkreśla naczynek. Zwie się Peach Melba z firmy Natural Collection, a przyleciał do mnie aż z UK (Kokosiu pozdrawiam!).

Krótko i treściwie. Za co go kocham?
Za niesamowitą konsystencję. Nie pyli, jest dość zwarty, ale łatwo nabiera się go na pędzel. W dotyku jest aksamitny.

·         Nie robi plan, smug i innych dziwnych rzeczy na polikach. Rozprowadza się bardzo równomiernie.

·         Za pigmentację. Łatwo stopniować efekt, a przy delikatnym pociągnięciu daje już delikatny rumieniec.

·         Za wygodne opakowanie. Ot, odkręcany słoiczek z wkładem. Może nie jest najwyższej jakości jeśli chodzi o materiał, ale dobrze chroni przed uszkodzeniem kosmetyku.

·         Za kolor. Dla mnie idealny. Coś pomiędzy brzoskwinką, a ciepłym, pudrowym różem.

·         Trwałość. Utrzymuje się na mojej buzi przez dobre 8h, ale moja skóra jest raczej sucha więc nie wiem jak sprawdzi się ma innych cerach.  

·         Jest matowy, nie posiada żadnych drobinek ani innych brokatów.

Zdjęcia niestety nie oddają do końca uroku koloru, ale… same zobaczcie.



I na poliku.



Ja daje mu 10/10. Pozostanie pewnie moim ulubieńcem.

A tak na dobry weekend przesyłam Wam dusiołkowe buziaki.



Znacie te kosmetyki? Macie swoich różowych ulubieńców? Podzielcie się.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Żel rozświetlający Very Me Peach Me, czyli promienie słońca na skórze.


Ostatnio znów pochłonął mnie mój maziajkowy nałóg. Ze względu na to, że wciąż jestem w trakcie poszukiwania swojego idealnego podkładu to próbuję i próbuję. Cóż, babcia mówiła mi, że lepiej na błędach do celu niż błądzenie po omacku. Więc nadal jestem poszukująca.

Jakiś już czas temu dostałam od Honoraty z Klubu Oriflame do przetestowania kosmetyk, który według moich pierwszych ustaleń i wszelkich przesłanek miał być „żelem rozświetlającym”. Skojarzyło mi się to jednoznacznie, czyli jako rozświetlacz, który można położyć na poliki, ew. nosek. I chyba nie ja jedna się pomyliłam. Czułam się bardzo zawiedziona, kiedy okazało się, że kosmetyk nie daje żadnej „tafli”, a nawet marnego bajorka. Cóż z tego, że tak pięknie pachniał?



 Później przeglądając Internet dowiedziałam się jak prawidłowo zastosować. Zal rozświetlający okazał się być czymś na kształt kremu tonującego, który rozświetla skórę, nadaj jej naturalny i delikatny glow. Skóra muśnięta słońcem. Czyżby?


Od producenta:                                                                                              
Lekki, delikatnie koloryzujący żel doskonale nawilża skórę i nadaje jej promienny zdrowy wygląd. Nadaje kolor i nawilża, dopasowuje się do każdego rodzaju koloru skóry.
Za dużo się nie dowiadujemy. Cóż. Po co konsumentowi jakieś informacje typu zastosowanie? J


Moje wrażenia:

Opakowanie, zapach, konsystencja.
Po otwarciu opakowania zaskoczył mnie ładny zapach. Naprawdę pachnie brzoskwinią, może odrobinę syntetyczną, ale zawsze. Jakoś się z nim polubiłam. Bardzo umila aplikację. Tubeczka jest jednak mało poręczna, bo stoi na zakrętce, co sprawia, że z opakowania czasami coś wycieknie zbyt szybko. Ale desing na całkiem fajny, estetyczny i nie widać na nim śladów palców. Jest dość rzadki, ale nie przeszkadza mi to.



Krycie.
Miał to być krem koloryzujący. Powiedziałabym, że spełnia swoje zadanie. Ładnie wyrównuje koloryt skóry, przy dwóch warstwach ma średnie krycie. Nie oczekiwałam cudów, a zaskoczył mnie.

Efekt
Ostrzegam, jeśli ktoś nie lubi się „świecić” to kosmetyk nie dla niego. Bardziej przeznaczony dla skór suchych. Moja po kilku godzinach zaczyna się delikatnie błyszczeć, a mam duże skłonności do przesuszenia się skóry. Jako bazy pod podkład nie używałam. Raczej jako krem tonujący na filtr kiedy nie miałam czasu na zabawę z nakładanie minerałów. Yh, trochę przeraził mnie efekt na słońcu. Twarz błyszczy się jak posypana miałkim brokatem.



 Jednak zostałam przekonana, że nie wygląda to źle. Sprawdzi się na pewno w lecie, na wypad nad jezioro, na popołudniowy spacer. Wszędzie, gdzie chcemy wyglądać świeżo, naturalnie i może nieco błyszcząco. Zresztą same zobaczcie.  
Skóra wygląda na delikatnie opaloną.  Drobinki dobrze widać w słońcu.



Moja ocena: 7/10


Miałyście może ten krem? Lubicie kosmetyki rozświetlające?  

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Dobre, bo polskie. Czyli moja przygoda z minerałkami Pixie.


Czeeeść, dziewczyny!
Ja naprawdę żyję. Dlatego chociaż raz na jakiś czas będę Wam o sobie przypominać.  Dzisiaj przychodzę do Was z moimi pierwszymi wrażeniami ze stosowania kosmetyków mineralnych. Moja przygoda z nimi zaczęła się już jakiś czas temu i zdążyłam wypróbować kilka marek.

Pierwszy podkład mineralny nie był raczej trafiony i szybko wylądował w pudełku z kosmetykami do oddania. To był jeden z tych kilku produktów, które zraziły mnie do Rimmela. Później był ten z artedeco o którym pisałam TUTAJ. Nie ukrywam, że nadal go używam i bardzo go lubię. Po drodze znalazła się jeszcze marka Lauress, o której też na pewno napiszę. Jednak najbardziej czekałam na paczuszkę z osławionymi już podkładami z polskiej firmy Pixie Cosmetics.



Niestety ich produkty nie są zbyt dobrze dostępne, więc sama wysłałam do pani Sylwii emaila z prośbą, czy byłaby tak miła i udostępniła mi coś z ich szerokiej oferty do testowania. I jakiś czas temu przyszedł do mnie zestaw próbek, z bardzo dużą możliwością doboru kolorystycznego.



Ale od początku. Dzisiaj będzie o dwóch produktach jakie otrzymałam czyli o nowości w ofercie Pixie Cosmetics czyli Complexion Perfector Mineral Powder Foundation(podkład mineralny ) oraz znanym wam już pewnie Immediate Beauty czyli pudrze wykańczającym.

Na pierwszy ogień idzie Complexion Perfector Mineral Foundation.

Od producenta:
Complexion Perfector to  mineralny podkład, zawierający naturalne, zaawansowane technologicznie pigmenty odbijające światło. Unikalna kompozycja zapewnia bardzo dobre pokrycie niedoskonałości, znakomitą przyczepność, satynowo-matowe wykończenie oraz nie powoduje przesuszenia skóry. Podkład ten polecany jest do suchej, normalnej, mieszanej oraz trądzikowej cery. Receptura dodatkowo została wzbogacona w turmalin, aminokwasy sojowe, wosk z jaśminu, estry jojoba oraz skwalan dla jeszcze większego komfortu skóry. (Więcej o samym produkcie i gamie kolorystycznej znajdziecie TUTAJ)

Jak się ma to do rzeczywistości?
1.       Krycie niedoskonałości. W przypadku tego produktu jest raczej średnie. Nakładałam go różnymi sposobami. Na sucho, na mokro, ruchami wcierania, wklepywania, pędzlem typu kabuki i flat top. Efekt nie różnił się od siebie zbytnio. Mi osobiście najbardziej odpowiada mój pędzelek z Hakuro H55, lekko zwilżony i ruchy „stempelkowe”.
Efekt?

Przed i po

2.       Przyczepność. Dobrze trzyma się twarzy, nie ściera się ani nie roluje innych kosmetyków.
3.       Wykończenie satynowo-matowe. Zdecydowanie nie jest to suchy mat, co bardzo mi odpowiada. Duży plus.

4.       Nie przesusza skóry. Nie zauważyłam, żeby miał takie skłonności.

Skład: INCI: MICA, TITANIUM DIOXIDE (CI 77891), SILICA, SODIUM STEARYL FUMARATE, BORON NITRIDE, TOURMALINE, SOY AMINO ACIDS, JASMINUM OFFICINALE FLOWER WAX, JOJOBA ESTERS, ZEA MAYS (CORN) STARCH, HYDROGENATED LECITHIN, HYDROGENATED MEADOWFOAM SEED OIL, MAGNESIUM MYRISTATE, SQUALANE, [+/- (MAY CONTAIN): , IRON OXIDES (CI 77491, CI 77492, CI 77499), ULTRAMARINES (CI 77007), CHROMIUM OXIDE GREENS (CI 77288)]

Ciekawie. Nie zawiera parabenów, ale za to ma w estry jojoba, wosk z jaśminu, aminokwasy sojowe.

Ogólnie? Fajne podkłady mineralne, będą się świetnie sprawdzać latem. Ładnie stapiają się ze skórą i nie czuć ich na twarzy. Nie wysusza. Krycie mają średnie i nie pokryły całkowicie moich naczynkowych problemów, ale moja twarz ma ostatnio gorsze dni. Wszystkiemu winny jest chłodny wiatr.

Daję mu 8/10.


Immediate Beauty Powder

Producent mów:
Czy Twoja cera sprawia wrażenie zmęczonej, pozbawionej wewnętrznego blasku? Jeśli tak, to koniecznie wypróbuj Immediate Beauty Powder. Ów kosmetyk w bardzo dyskretny sposób ożywia i odświeża cerę, dodając jej subtelnego, promiennego, zdrowego blasku. A to wszystko dzięki zastosowaniu w formule unikalnego połączenia zaawansowanych składników, wielowarstwowych, opatentowanych pereł.

Co ja na to?
Używam ciemniejszego odcienia jako bronzera, a jaśniejszego jako rozświetlacza. Pięknie wykańcza makijaż. Nadaje mu blasku. Nie nakładam go na całą twarz, bo nie lubię dużego rozświetlenia. Kiedy pierwszy raz go użyłam, nie było jakiegoś wielkiego „wow”, ale z czasem co raz bardziej go lubiłam. Trochę mało wydajny.
Dostaniecie go w dwóch odcieniach. Ma delikatne drobinki odbijające światło.





Skład: INCI: MICA, SILICA, SODIUM STEARYL FUMARATE, TRIHYDROXYSTEARIN, ISOAMYL LAURATE, ZEA MAYS (CORN) STARCH, HYDROGENATED LECITHIN, HYDROGENATED MEADOWFOAM SEED OIL, SQUALANE, SODIUM HYALURONATE [+/- (MAY CONTAIN): TITANIUM DIOXIDE (CI 77891), IRON OXIDES (CI 77491, CI 77492, CI 77499)]

Moja ocena: 9/10.

Lubicia kosmetyki mineralne? Znacie Pixie Cosmetics? 

wtorek, 27 marca 2012

Moje małe grzeszki plus wymieniajka.


Mam już trochę zaległości w TAGach dlatego ze zdwojoną siłą postanowiłam je nadrobić. Żeby nie przynudzać zajmę się TAGiem, który naprawdę mi się spodobał. Czyli TAG: Siedem urodowych grzechów głównych. Zostałam oTAGowana przez Silverose, której serdecznie dziękuję.

Trochę zasad:
Umieść baner TAG'u "7 urodowych grzechów głównych".
Napisz kto Cię otagował.
Zamieść listę 7 pytań/grzechów.
Odpowiedz na pytania. Krótko uzasadnij.
Zaproś do zabawy 7 lub więcej blogerek.
Poinformuj właścicielki blogów o oTAGowaniu.

Grzechy:
1. Chciwość: Najdroższy kosmetyk, jaki kupiłaś. Najtańszy kosmetyk, jaki posiadasz.
2. Gniew: Których kosmetyków nienawidzisz, a które uwielbiasz? Jaki kosmetyk był najtrudniejszy do zdobycia?
3. Obżarstwo: Jakie produkty kosmetyczne są według Ciebie najpyszniejsze?
4. Lenistwo: Których produktów nie używasz z lenistwa?
5. Duma: Które kosmetyki dają Ci najwięcej pewności siebie?
6. Pożądanie: Jakie atrybuty uważasz za najatrakcyjniejsze u płci przeciwnej?
7. Zazdrość: Jakie kosmetyki najbardziej lubisz dostawać w formie prezentów?

1.       Chciwość
Najtańszy kosmetyk? Z całą pewnością zalicza się tutaj któryś z moich lakierów. Chyba te z kolekcji Golden Rose za 3,5zł. Ktoś przebije? Pomimo ceny uwielbiam je.


Najdroższy który mam to chyba paleta z Sephory, słusznych rozmiarów. Jej cena standardowa przekracza 200zł.

2.       Gniew
Kosmetyk, który darze szczerą nienawiścią? Chyba wszelkie eyelinery. Potrafią doprowadzać mnie do szału kiedy mam gorszy dzień, szczególnie te żelowe, które same w sobie są dość chimeryczne. Chcecie zobaczyć jaką krzywdę umiem sobie nimi zrobić? Lepiej nie, bo będziecie miały koszmary. J






Kocham za to róże do policzków, a moim ostatnim ulubieńcem jest ten z Natural Collection.

3.       Obżarstwo
Dziwne to może jest, ale peelingi! Szczególnie te cukrowe, które przypominają mi półpłynny miód, albo galaretkę. Jeśli jeszcze pięknie pachną… mmm.

4.       Lenistwo
Aż wstyd się przyznać, ale na co dzień prawie nie używam pomadek, jedyne co mi towarzyszy zawsze to Carmex, ale kolorówkę chyba zbyt szybko zjadam. Nie chce mi się poprawiać makijażu ust co pół godziny.

5.       Duma
Moim numerem jeden w tym wypadku są na pewno perfumy, podkład i róż do policzków. Bo bez nich prawie nie wychodzę z domu. Oczy nie są najważniejsze, ważne by moja cera wyglądała pięknie.

6.       Pożądanie
Najatrakcyjniejszy atrybut? Teraz szczerzę się jak głupia do własnych myśli. Zdecydowanie są to plecy i ramiona.

7.       Zazdrość
Kocham i uwielbiam dostawać wszelkie kosmetyki, ale najbardziej te do pielęgnacji ciała. Cała reszta dla mnie jest zbyt indywidualną sprawą, to samo tyczy się perfum.

Nie TAGuję żadnej z Was bezpośrednio, bo widziałam że ta zabawa była już na wielu blogach, dlatego śmiało oznaczajcie się same.

O czym miałam jeszcze wspomnieć? Chyba tak… NARESZCIE POJAWIŁO SIĘ UZUPEŁNIENIE ZAKŁADKI WYMIENIAJKOWEJ. Na próbę wrzuciłam kilka kosmetyków, ale zapewne będę ją jeszcze uzupełniać.



Zapraszam Was serdecznie TUTAJ.


czwartek, 22 marca 2012

Skóra mieszana, czyli wszystkiego po trochu


Dziś coś z serii postów tasiemcowatych. 
Witajcie, moje drogie mieszańce. Nie lubicie swojej skóry? Bo raz piecze i się spina, a innym razem świeci. Cóż zrobić? Zapraszam do czytania. J


Objawy i charakterystyka:
- cera mieszana polega na równoległym występowaniu cery suchej i tłustej
- najczęściej  partię tłustą jest środkowy pas twarzy czyli, czoło, nos, broda tzw. strefa „ T „
- partie boczne czyli policzki są najczęściej suche
- w  partiach które się przetłuszczają występują rozszerzone pory, zaskórniki oraz krostki, natomiast okolice oczu i szyi są zwykle suche i często wrażliwe, choć czasami można spotkać sytuacje odwrotną
- przy cerze mieszanej występuje jednocześnie skłonność do łojotoku oraz nieprawidłowa reakcja na wodę i mydło, co objawia się podrażnieniem , zaczerwienieniem, uczuciem pieczenia i napięcia skóry
- stan ten po przekroczeniu granicy fizjologii, nazywa się łojotokowym zapaleniem skóry
- cera ta zazwyczaj źle reaguje na wszelkie środki kosmetyczne, dlatego muszą one być używane z olbrzymią ostrożnością

Przyczyny:
- na skórę oddziałuje wiele czynników zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych, które mają istotny wpływ na jej funkcjonowanie
- ważne jest odpowiednie nawilżenie skóry cery mieszanej, nie drażnienie jej silnie działającymi kosmetykami oraz ochrona przed szkodliwym działaniem środowiska  i warunkami atmosferycznymi
- zwykle posiadacza cery mieszanej są kobiety, które w młodości zmagały się z cerą tłustą, po dwudziestym, dwudziestym piątym roku życia, kiedy gospodarka hormonalna zaczyna się stabilizować w skórze następują zmiany i cera zmienia się na mieszaną
- cera mieszana może również występuje u nastolatków, co zwykle oznacz niewielki, miejscowy łojotok
- używanie preparatów wysuszających może doprowadzić do przedwczesnego starzenia się skóry

Pielęgnacja cery mieszanej
- pielęgnacja tego typu cery jest trudna i pracochłonna
- należy postępować tak jak z dwoma rodzajami cery
- zwykle środkowe partie twarzy przetłuszczają się, natomiast policzki są normalne lub nawet suche
- do pielęgnacji tej cery można stosować odpowiednie kosmetyki przeznaczone do cery mieszanej, można również stosować odpowiednio kosmetyki i metody pielęgnacji przeznaczone do cery tłustej i suchej
- należy ograniczyć pracę gruczołów łojowych w miejscach przetłuszczających się , czyli w okolicy nosa, czoła i brody, resztę twarzy należy nawilżać i pielęgnować jak cerę suchą
- najważniejsze jest odpowiednie nawilżanie skóry, nie drażnienie jej silnie działającymi kosmetykami oraz ochrona przed szkodliwym działaniem środowiska

Pielęgnacja domowa
- twarz myć żelami lub mleczkami do cery mieszanej. Zawarte w nich środki myjące są łagodne, nie uszkadzają bariery ochronnej naskórka i nie zmieniają pH.
- twarz w strefie „T” przecierać tonikiem ściągająco - oczyszczającym.
- na dzień należy używać na boki twarzy, pod oczy i na policzki kremu nawilżającego, okolicę strefy „ T” smarować kremami lub żelami matującymi, które wchłaniają tłuszcz tylko z nadmiernie świecących się partii skóry. Można również używać kremu do cery mieszanej.
- jeżeli skóra na policzkach i bokach twarzy jest ściągnięta i piecze, trzeba ją mocno nawilżać, smarując lekkim kremem lub emulsją do cery suchej, ważne jest aby nie zawierał on zbyt dużo tłuszczu
- jeśli skóra w ciągu dnia błyszczy się, można zebrać nadmiar łoju bibułką  matującą i nałożyć podkład matujący.
- na noc osobom młodszym wystarczają kremy nawilżające. Po trzydziestym roku życia należy stosować krem odżywczo- normalizujący dla cery mieszanej
- należy stosować żele lub kremy nawilżające pod oczy
- szyję i dekolt smarować kremem nawilżającym lub odżywczym
- ważne są również regularne peelingi
- raz lud dwa razy w tygodniu należy stosować maseczkę nawilżającą, a w strefie  „T” maseczkę ściągająco- oczyszczającą do cery tłustej
- w okresie letnim  aplikować preparaty z filtrami
- nie należy używać do oczyszczania skóry mydła i wody
- nie stosować preparatów na bazie alkoholu, które niszczą lipidy naskórka

Pielęgnacja gabinetowa
- zabiegi do cery mieszanej muszą być tak dobrane aby doskonale pielęgnować partie tłuste i suche
- ponieważ środkowa część twarzy przetłuszcza się i występują na niej zaskórniki, odpowiednie są tu zabiegi oczyszczania, które stosuje się w pielęgnacji cery tłustej
- można  stosować oczyszczanie tradycyjne jak również oczyszczanie za pomocą ultradźwięków
- zabiegi te można połączyć z zabiegami odżywczymi obejmującymi suche partie twarzy
- warto wykonać zabiegi normalizujące, które hamują przetłuszczanie się cery i stymuluje mniej aktywne fragmenty skóry- zabiegi nawilżające i wygładzające
- doskonałą formą pielęgnacji cery mieszanej w gabinecie są peelingi chemiczne. Złuszczanie mobilizuje do pracy nawet najdelikatniejszą skórę jednocześnie likwiduje nadmierny łojotok, wraz z poszerzonymi porami i tendencją do wszelkich zanieczyszczeń
- przy cerze mieszanej sprawdza się złuszczanie przy użyciu peelingu azjatyckiego opartego na mieszaninie ziół, jak również zabiegi z kwasami AHA i BHA, które stosuje się tak samo jak w przypadku cery tłustej
- mechaniczne usunięcie zrogowaciałych komórek naskórka cery mieszanej wykonuje się także stosując zabieg mikrodermabrazji
- aby zmniejszyć rozszerzone pory i poprawić wygląd skóry korzystne są zabiegi galwanizacji anodowej. Przy użyciu prądu galwanicznego można wykonać również zabiegi jontoforezy z preparatami które normalizują pracę gruczołów łojowych oraz z preparatami nawilżającymi i odżywczymi.
- dla posiadaczek cery mieszanej proponuje się również zabiegi z użyciem alg morskich. Działają odżywczo, poprawiają krążenie i pracę komórek skóry, regulując jednocześnie działanie gruczołów łojowych.
- korzystne są zabiegi z użyciem masek oczyszczających i ściągających podobnie jak w przypadku cery tłustej. Należy jednak pamiętać o suchych partiach skóry i dlatego odpowiednie są tu zabiegi nawilżające i odżywcze, które wykonuje się przy cerze suchej

Kosmetyki dla cery mieszanej
- kosmetyki do tego rodzaju cery muszą zapobiegać przetłuszczaniu się skóry, równocześnie nawilżać ją i odżywiać oraz chronić przed słońcem, wolnymi rodnikami i zanieczyszczeniami
- przy cerze mieszanej ważna jest również odpowiednia pielęgnacja partii twarzy które są suche lub normalne

W preparatach do pielęgnacji cery tłustej i mieszanej powinny znajdować się następujące składniki:
- algi- działanie przeciwzapalne, przeciwłojotokowe, bakteriostatyczne i nawilżające
- aloes zwyczajny lub drzewiasty – wyciągi te mają działanie przyspieszające gojenie krostek, bakteriostatyczne i przeciwzapalne, a jednocześnie nawilżające i kojące
- łopian – działa przeciwłojotokowo i bakteriostatycznie, oczyszcza i ułatwia gojenie naskórka, głównie do cery tłustej
- azulen – składnik o działaniu przeciwzapalnym i łagodzącym, ściąga pory skórne
- brzoza – wyciągi działają oczyszczająco, bakteriostatycznie i przeciwzapalnie dla cery tłustej
- fucus vesiculosus- morszczyn, porost morski, łagodzi podrażnienia, działa sebostatycznie i przeciwzapalnie
- kwas glikolowy- działanie złuszczające, oczyszcza i ściąga pory skórne, składnik toników i żeli
- chmiel w szyszkach i owocach- znajduje się w substancjach o właściwościach zbliżonych do estrogenów hamujących łojotok, poza tym właściwości łagodzące i przeciwzapalne, ułatwiające gojenie
- kaolin – składnik wchłaniający i oczyszczający, w maskach i kremach matujących
- kwas salicylowy- działa złuszczająco i oczyszczająco, zmiękcza warstwę rogową naskórka
- tymianek pospolity – otrzymywany z niego olejek ma właściwości przeciwbakteryjne i przeciwgrzybiczne, głownie do cery tłustej
- pokrzywa – ma działanie przeciwzapalne i dezynfekujące
- do cery tłustej również : miedź, cynk, siarka, witamina A, naturalne glinki
-  do cery mieszanej : kolagen i mukopolisacharydy- decydują o m miękkości i napięciu skóry

W kolejnej części cera naczyniowa i krótko o mojej pielęgnacji. Chcecie jeszcze jakąś konkretną cerę? Macie jakieś sekretne triki na małe niespodzianki na twarzy? 

- See more at: http://blogujteraz.blogspot.com/2013/02/jak-wstawic-wysuwany-like-box.html#sthash.ZurATCOE.dpuf